Z pamiętnika Absolwenta – Jerzy Majcher, rocznik 1970

  • Home
  • Z pamiętnika Absolwenta – Jerzy Majcher, rocznik 1970

Z pamiętnika Absolwenta – Jerzy Majcher, rocznik 1970

2025-09-01 Katarzyna Szmurło Comments Off

Wspomnienia Jerzego Majchera pt. "Tacy byliśmy".

Emocjonalne epizody z Konarem

Była piękna wiosna 1970r, poszedłem na spacer po Starym Mieście i z ciekawością przyglądałem się ocalałym budowlom jeszcze z widocznymi śladami drugiej wojny. Zatrzymałem się przed klasztorem Karmelitów Bosych i nawet zajrzałem przez uchyloną kruchtę, przeczytałem z ciekawością słabo widoczny w mroku opis historii zakonu.

Tak się zdarzyło, że naszym wykładowcą na pierwszym roku przedmiotu MECHANIKA I WYTRZYMAŁOŚĆ MATERIAŁÓW, była osoba powszechnie uznawana za „weryfikatora przydatności studenta wydziału elektrycznego” do dalszych studiów na Wydziale Elektrycznym, czyli pana docenta Zygmunta Konarzewskiego.

Wykładowca zawsze niezwykle elegancki, w idealnie skrojonym ciemnym garniturze, starannie zawiązanym i dobranym krawacie do śnieżno-białej koszuli, z rękawami zapinanymi na dyskretnie połyskującymi srebrem spinkami. Pan doc. Konarzewski z wykształcenia architekt znany był również z tego, że znakomicie znał się na architekturze obiektów sakralnych, o których mógł godzinami opowiadać. Studenci tradycyjnie nazywali go Konarem.

Na Wydziale w akademiku Bratniak, mieliśmy swój Klub studenckiej kultury MIKS, w którym organizowaliśmy, różnego rodzaju imprezy m.in. spotkania z ciekawymi osobowościami mogącymi podzielić się z nami swymi doświadczeniami. Ciekawostką jest, że za realizowany program kulturalny w latach 70-tych Klub dwukrotnie był zdobywcą ogólnopolskiej nagrody tzw. laur Czerwonej Róży w kategorii małych klubów, bo niby jaki w PRL mógł być wyróżniony kolor?

Klubowicze MIKSA, 1 maja 1971, pierwszy z lewej Jeremi Mroczkowski,- kierownik klubu, trzeci z lewej trzykrotny dziekan Wydziału prof. dr hab. inż. Lech Grzesiak, pozostałe osoby mogą siebie łatwo rozpoznać.

Zaprosiliśmy pana docenta Konarzewskiego do MIKSA na gawędę o zachowanych obiektach architektonicznych warszawskiej starówki. Siedziałem na podłodze klubu w czasie tego spotkania, bo krzesła zajmowali zwykle na niewielkim podwyższeniu sceny, osoby z którymi się spotykaliśmy. Tak się wydarzyło, że wśród omawianych przez Konara obiektów znalazł się, ten który właśnie niedawno oglądałem. Tymczasem pan docent powiedział, ze był to zakon Karmelitów Trzewiczkowych, na co głośno zareagowałem, że raczej Karmelitów Bosych. Pan docent się żachnął , ale uważnie się mi przyglądając podtrzymał swoją nazwę. To zdarzenie nie było bez echa. 

Pierwsza sesja egzaminacyjna, ogłoszono terminy „zerowe”, a fama szła, że u docenta Konarzewskiego najłatwiej na zerówce mają dziewczyny, sporo się na ten termin zapisało osób, m.in. i ja. Dokładnie był to 27 maja 1971r.(patrz indeks) Na pierwszy ogień bodaj poszła Krystyna, po kilku minutach wyszła z egzaminu z piątką, poszedłem na drugi ogień ja. Pan docent najpierw skomentował mój wyczyn z MIKSA, przyznając mi rację, następnie zwrócił uwagę na mój krawat przez chwilę komplementując jego kolorystykę i splot tkaniny. Egzamin poszedł gładko, też wyszedłem z piątką.

Indeks (dokumet dziś nieznany studentom Wydziału), bo mają go w formie elektronicznej.

Kiedy wyszedłem zadowolony na korytarz pierwszego piętra Gmachu Mechaniki, natychmiast zadziałała giełda egzaminacyjna. Czyli oczekujący w kolejce, pytali jakie zagadnienia były przedmiotem pytań Konara. Oczywiście powiedziałem, że skupił się na krawacie. Zatem musiałem oddać krawat następnemu wchodzącemu na egzamin. Szczęśliwiec w moim krawacie wyszedł już z czwórką potwierdzając, że Konar też rozmawiał z nim o krawacie. Krawat znalazł się więc na szyi kolejnego egzaminowego, tym razem Konar skomentował sytuację jasno, że ten chwyt nie przejdzie i ostatecznie kolejnemu koledze zerówka w moim krawacie się nie powiodła.

Drugi przypadek z Konarem, miałem na trzecim roku studiów, kiedy w ZSP pełniłem rolę opiekuna pierwszego roku. Wówczas w piątym roku po wydarzeniach marca’68, władze zaczęły trochę luzować ciasne tryby studiów i część przedmiotów w ramach reformy straciło status przedmiotów egzaminacyjnych, czyli wymagały tylko zaliczenia. Taki los spotkał również MECHANIKĘ I WYTRZTMAŁOŚĆ MATERIAŁÓW. Tymczasem pan docent Konarzewski, chcąc wyegzekwować wiedzę z tego przedmiotu, zapowiedział pierwszakom, że zrobi sprawdzian wiedzy z tego przedmiotu na jednym z ostatnich w semestrze, na swoim wykładzie. Pierwszaki, którzy mieli świadomość, że mają formalnie tylko zaliczenie, do wykładów podeszli dość lekceważąco, a tymczasem trzeba zgodnie z zapowiedzią Konara, jednak zdawać widzę z przedmiotu jak na egzaminie. Dlatego przebiegli do mnie z prośbą o interwencję u pana prodziekana ds.studenckich doc. Matusiaka. Nie miałem wyboru jako opiekun I roku, poszedłem do dziekanatu, zreferowałem problem. Wówczas doc. Matusiak zaprosił pana doc. Konarzewskiego do dziekanatu i w mojej obecności zaczął rozmawiać z Konarem, że jest taka skarga pierwszaków, z którą ja przyszedłem do dziekana z prośbą o rozstrzygnięcie. Widziałem po raz pierwszy nerwową reakcję pana doc. Konarzewskiego, który po emocjonującej wymianie zdań z prodziekanem, zadeklarował, że odstąpi od swojego zamierzenia, organizacji ukrytego egzaminu. Spotkanie niby zakończyło się polubownie. Pierwszaki mieli trywialną kartkówkę, zatem pewien rodzaj sprawdzianu obecności niż egzamin.

Tymczasem 26 września 1975r, kiedy miałem wyznaczony egzamin magisterski, broniliśmy dwuosobową pracę z Kazikiem Kacprzykiem, w Gmachu Mechaniki, komisja egzaminacyjna była trzyosobowa, dr inż. Adam Klebanowski- promotor pracy, prof. Józef Żydanowicz kierownik Zakładu Automatyki Zabezpieczeniowej i trzecim członkiem komisji został doc. Zygmunt Konarzewski. Zgodnie z alfabetem pierwszy do pokoju egzaminacyjnego wszedł Kazik, a po chwili z niego wyszedł wprost na mnie oczekującego na swoją kolej pan doc. Konarzewski. Ze zdumieniem patrząc na mnie spytał: A pan Jerzy dziś zdaje egzamin? Cóż miałem powiedzieć, że rezygnuję? Potwierdziłem, że faktycznie jestem drugi w kolejce. Na to Konar zapytał: A pamięta Pan jak w dziekanacie pan na mnie nakrzyczał w sprawie egzaminów dla pierwszaków? Nie pozostało mi nic innego jak przypomnieć, że to pan docent Konarzewski wówczas podniósł głos, a ja siedziałem cicho. Na tym wymiana zdań i nerwowa sytuacja się zakończyła. Pan docent Konarzewski wyszedł gdzieś na zewnątrz korytarza, w którym gromadka zdających czekała na swoją kolej egzaminacyjną.

Zostałem wezwany ja po Kaziku, który wyszedł zarumieniony, ale i zadowolony. Dostałem nawet pasujące mi pytania od dwuosobowej komisji i odpowiedzi spokojnie zreferowałem. Tymczasem słyszałem jakieś rozmowy z korytarza, które nagle ucichły. Okazało się że to wracał pan doc. Konarzewski, i po zlustrowaniu gromadki oczekujących spytał: To on tam zdaje? Ci którzy słyszeli naszą pierwszą rozmowę, zamilkli bo nie chcieli potwierdzić, że ja jestem przed komisją egzaminacyjną. Sytuacja nagłej ciszy była dość krępująca, na co doc. Konarzewski z uśmiechem skwitował: Nie bójcie się nie wejdę tam !! Obrócił się na pięcie i poszedł do pokoju obok do administracji Instytutu. Krótko mówiąc zachował typową dla niego klasę, choć mógł dołączyć do komisji i faktycznie zadać takie pytanie z dowolnej dziedziny studiów i pogrążyć magistranta. Ale z pewnością nie byłoby to w stylu pana doc. Konarzewskiego.

Kolejny epizod z doc. Konarzewskim to już, zupełnie inna relacja, kiedy zostałem starszym asystentem w tym samym Instytucie i tym samym Zakładzie Sieci i Systemów w zespole Zabezpieczeń Elektroenergetycznych. Tam już w relacji współpracownika, miałem możliwość przekonać się wielokrotnie o klasie i poziomie kultury pana doc. Konarzewskiego i jego subtelnym poczuciu humoru. Trzeba wiedzieć, że poza niewątpliwą wiedzą i dorobkiem w konstrukcjach wsporczych sieci elektroenergetycznych, pan doc. Zygmunt Konarzewski był byłym powstańcem, żołnierzem AK walczącym i lekko rannym w Postaniu Warszawskim, po którym trafił do obozów jenieckich.

Tej wiedzy o życiu pana Zygmunta Konarzewskiego, który w Powstaniu Warszawskim, był faktycznie w naszym wieku, wielu z nas jako Jego studentów wówczas nie mieliśmy pojęcia, a on skromnie z tym trudnym fragmentem swego życia, się nie ujawniał.

Doc. Zygmunt Konarzewski w naszym wieku oraz z Powstanai Warszawskiego- źródło- Wikipedia i Biogramy Powstańców Warszawskich

Tymczasem z biogramów wiemy, że:

W 1938 roku został powołany do służby wojskowej – jako podchorąży Rezerwy Artylerii w Zambrowie, brał udział w walkach we wrześniu 1939r. Wzięty do niewoli niemieckiej, w 1940 r. udało mu się zbiec i powrócić do rodzinnego Włocławka.

Na początku wojny (1940) został wysiedlony wraz z rodzicami z Włocławka na teren Generalnego Gubernatorstwa. Zamieszkał w Warszawie.

W 1941 roku rozpoczął w Warszawie studia na tajnych kompletach Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Był asystentem prof. Stefana Bryły.

W konspiracji był od 1939r V Obwód (Mokotów) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej – Grupa Artyleryjska 548. W Powstaniu Warszawskim walczył na Mokotowie. Gdzie ostatecznie zastała Go niewola niemiecka – na początku października 1944 r. przebywał w obozie przejściowym jeńców AK w Skierniewicach, następnie osadzony w Stalagu X B Sandbostel. W kwietniu 1945 przeniesiony do obozu w Lubece (Oflag XC). Wyzwolony przez wojska alianckie 2 maja 1945 r.

Po powrocie do kraju kontynuował w Warszawie studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. W 1950 r uzyskał dyplom magistra inżyniera, a w 1965 roku został doktorem nauk technicznych. W 1970 został mianowany docentem. Przez ponad 40 lat związany był z Politechniką Warszawską, gdzie pełnił m. in. funkcję kierownika Zakładu Statyki Sieci Elektroenergetycznych na Wydziale Elektrycznym PW oraz przez kilka lat pełnił obowiązki zastępcy dziekana na studiach wieczorowych i zaocznych. Był autorem kilku podręczników i skryptów dla studentów. Opracowywał ekspertyzy naukowe dla resortu energetyki, był współautorem monografii o konstrukcjach wsporczych, autorem ekspertyz konstrukcyjnych i architektonicznych zabezpieczeń blisko 70 obiektów zabytkowych. Pracował także w Instytucie Techniki Budowlanej, a później jako projektant i weryfikator projektów konstrukcyjnych. Był głównym specjalistą zagadnień konstrukcji wsporczych w „Energoprojekcie” oraz członkiem wielu stowarzyszeń, w tym Międzynarodowego Stowarzyszenia CIGIE (Council of the Inspectors General on Integrity and Efficiency). Był projektantem, głównym specjalistą, weryfikatorem, konsultantem, ekspertem konstrukcji stalowych i żelbetu. Pracował w Instytucie Elektrotechniki, Miastoprojekcie„Stolica” i „Wschód”, Instytucie Techniki Budowlanej, Biurze Projektów Energetycznych, Biurze Elektryfikacji Kolei.

Jak widać z opisanych zdarzeń nie tylko my tacy byliśmy ale tacy też byli nasi NAUCZYCIELE, z trudnymi ale jakże ciekawymi biogramami, które ich wspaniałe zachowania później miały wpływ na nasze charaktery zawodowe.

Jerzy Majcher – studia w okresie 1970-1975.

Czekamy na elektryczne wspomnienia do Pamiętnika Absolwenta

Podzielcie się z nami swoimi wspomnieniami związanymi z niezapomnianym czasem spędzonym na WYDZIALE ELEKTRYCZNYM PW.